czwartek, 14 listopada 2013

Kac medialny

Budzę się z kacem, każdego rodzaju, poza alkoholowym. Noc jest najlepszą porą do zadumy, dzień przynosi tylko gwar i troski. Nigdy nie odsłaniam rolet w oknach. Nie wpuszczam światła, przecież i tak nie zamieszka u mnie na stałe. Nie lubię go, wolę tę sztuczną odmianę. Jest ze mną wtedy, kiedy potrzebuję. Nie toleruję nachalności, a to cecha tej kuli gazowej. Czuję się jakby ktoś uderzył mnie kijem baseballowym w potylicę, a ja nadal czołgałbym się w agonii po posadzce. Wstaję. Nie chce mi się nawet podnieść głowy. Nogi w dół, korpus w górę. Nie wolno gwałtownie wstawać, inaczej padłbym na pysk jak przed faraonem, zaraz po dźwignięciu wiotkiego ciała z pozycji siedzącej. I tak czuję się jak na sekundy przed wylewem, ale dzielnie stawiam pierwsze kroki tego dnia. Głowa reaguje jak na cios zawodowego boksera wagi ciężkiej, w oku łza... Mrugam by odzyskać wzrok. W kuchni przysiadam, bo ta wędrówka zdążyła mnie zmęczyć. Włączam telewizor, na śniadanie nie mam siły. Wszyscy mówią, że nie oglądają telewizji, ale ja to dobrze znam. Jak ktoś ich pociągnie za język to od razu przypominają im się wszystkie sceny z seriali. Ale ja nie łżę, że świat mediów jest mi obojętny, tylko konsekwentnie śledzę wydarzenia. Śmieszą mnie też zarzuty o kłamliwość, przeinaczanie faktów, manipulanctwo czy indoktrynację pod adresem mediów. Statystyczny Polak siedzi i na dodatek niestety myśli. Jasnym jest, że opowiada się za określoną opcją polityczną bądź też buduje swoje własne autorskie poglądy, będące często swoistą hybrydą różnych doktryn. Statystyczny dziennikarz również jest, lub być może, statystycznym Polakiem opowiadającym się za określoną opcją polityczną. Wymaga się jednak od niego bezstronności, co iść ma w parze z obiektywizmem, wiernością etyce zawodu, opanowaniem i prawdomównością. Niestety, często trudno o ucieleśnienie tych cech i nic w tym dziwnego. Stres, ewolucja, monotonia, rodzina i terroryzm robią swoje. Dodatkowo najwyraźniej ktoś bardzo mylnie zrozumiał znaczenie wyrażenia wolny zawód. Jako, że dziennikarz dziś zajmuje to samo miejsce co kiedyś romantyczny wieszcz narodowy, ma on prawo budzić skrajne emocje. Tym samym każdy zawodowy lub samozwańczy dziennikarz przystaje do określonej frakcji, przybiera określony tok myślenia, system wartości i coraz częściej temat przewodni każdego popełnianego tekstu. Zawód się wypacza, deformuje, zmienia definicję, przystaje na kompromisy, dopasowuje się do określonego odbiorcy. Pojawia się pytanie czy ich faktycznie cechuje kłamliwość i aspiracje do sterowania myślą odbiorcy. To na pewno nie, lecz istnieją tacy, dla których ten zawód jest polem do uprawiania panegiryzmu. Ale to przecież nikomu nie przeszkadza, tego nie są w stanie zauważyć statystyczni Polacy rozkochani w grupie, do której przynależą. Jednych stać na klakierów, drugich na inteligentny elektorat. Jaka opcja, takie stado. Jaki szef, tacy poplecznicy. Skończcie z wietrzeniem narodowej hańby, zdrad stanu i przejawów oszustwa. Czwarta władza czuwa, może niekiedy nie nad tym, co trzeba. Kto by się jednak tym przejmował, przecież wasza opcja robi to najlepiej- to na jej łamach możecie leczyć kompleksy, wylewać frustrację, rozprawiać się z przeszłością, kontynuować polską martyrologię i uszczypliwie, z nutką goryczy komentować rzeczywistość. Pamiętajmy tylko, że sami jesteśmy sobie winni- to my... wy budujecie taki obraz mediów, który potem pośpiesznie raczycie skrytykować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz